Clohernagh

Clohernagh

  • Clohernagh - that means gateway to Lugnaquilla. We drove the road number N11, next R755 until we reached Laragh, then turned left, drove few hundred meters and turned right - towards Glenmallure (L2083). Kept on thisroad until we reached crossing, with Pub and B&B on left hand side. On this crossing turned right - and few hudred meters until we reached the trial (waterfall on the left hand side).

    People recognize this place as a rest point before reaching Lugnaquilla. For us - it was a destination.

    This is the type of trail which I like and expected. Beginning of the trail is wide and clear (hard to lose), then you should go through a big meadow but there is a small path - wore by the people. Then the trail becomes clearly visible and it is like that until the end.

    If you have weak physical condition you migh be tired when you reach the top. There are not so many places where you don’t have to go up.

    Reaching the top takes about 1,5 - 2 hours. Clohernagh summit looks like many other mountains in Wicklow. There’s a plenty of space where you can lie down and just admire the world. We didn’t go to the Lugnaquilla, because I wanted to go there when the day will be sunny and warm. Yes, I know, there is a slight possibility I’ll never go there;). This time the weather was usual, sky was overcasted and grey, also the wind was cold and not very nice. It didn’t stop us from eating second breakfast (I heard that second breakfast is the thing that Polish people and hobbits share;) ) on the top.

    I started to feel my hands again when we were in the middle on the way back.

    The trail on the Clohernagh is a pleasure. One of the best trail I walked in the Wicklow.We spent in Wicklow one more day last weekend - but about that - next time.

    Cheers and have a good week,

    Asterix

  • Clohernagh czyli przedsmak przed Lugnaquilla.

    Od Dublina jedziemy N11 w stronę Wicklow. Z N11 zjeżdżamy na wysokości Ballybawn i kierujemy się na drogę R755. Trzymamy się głównej drogi, tym razem omijamy zjazd na Sally Gap, przejeżdżamy przez Roundwood, w miejscowości Laragh nie jedziemy tam gdzie niemal wszyscy czyli do Glendalough tylko tuż za pubem zjeżdżamy w lewo. Po kiludziesięciu metrach - zjeżdżamy na prawo - na Glenmallure (droga L2083). Zostaje nam 10minut drogi. Kolejne skrzyżowanie mamy tuż pod pasmem gór. W lewo zjedziemy do pubu, gdzie podają taniego i wybornego quinnessa a przeciwna strona to kierunek, który nas interesuje. Kiedy po lewej stronie mijamy duże gospodarstwo, gdzie roznosi się oryginalny, wiejski zapach - jesteśmy na miejscu. My zaparkowaliśmy pod gospodarstwem (naprzeciwko niewielkiego wodospadu), ale trochę dalej jest niewielki parking.

    I ruszyliśmy. Trasa na Clohernagh - myślę, że dla większości łazików to trasa na Lugnaquilla - to trasa jakie lubię i jakich oczekuję w górach typu Wicklow. Ścieżka do pewnego momentu jest szeroka i wyraźna, później zmienia się w trochę mniej widoczną i miejscami można ją gubić, ale to dotyczy jedynie momentu od tablicy -oznajmiającej, że wyżej powinny wchodzić osoby, które są do tego przygotowane- do wejścia właściwego (tuż za drabinką i polaną, na której można spotkać leżakujące owce). Jeśli macie słabą kondycję wejście może wydać się męczące. Trasa nie zawiera zbyt wielu prostych kawałków drogi, ale po prostym to spacerujemy w parkach nie w górach;). Nie sprawdziliśmy niestety czasu, jaki zajęło nam wejście na górę (+przerwa na wypicie kubka herbaty w celu rozgrzania się i skubnięciu batona), ale myślę, że w 1 1/2 -2 godziny można się wyrobić.

    Wysokość Clohernagh to 800m n.p.m. Nie za wiele, ale na tyle dużo, aby nacieszyć oko dobrymi widokami. Zapewne lepsze są, kiedy pogoda dopisuje. My trafiliśmy na trochę szaro-bury, zimny i wietrzny dzień. Lugnaquilla jest na przysłowiowe wyciągnięcie ręki, ale ja koniecznie chcę ją ‘zdobyć’ podczas pięknej, słonecznej pogody - najlepiej, kiedy wiatr nie będzie zbyt silny. Może się okazać, że taka pogoda się nie przytrafi, ale spróbujemy;).

    Na górze Clohernagh jest płasko i szeroko. Miejsca wystarczająco dużo dla pielgrzymki czerwcowej z Giewontu. Ja, pomimo ciągłego podejścia pod górę, byłam zmarznięta, więc ukryliśmy się za kupę torfu a tam wciągnęliśmy wszystko co było w plecaku. Nie często udaje się zjeść śniadanie na samej górze, więc byliśmy podwójnie zadowoleni. Dobre samopoczucie w czasie takich wycieczek psuje mi tylko dokuczające zimno - odtajałam i odzyskałam czucie w dłoniach dopiero w połowie drogi na dół. Przed powrotem do domu zatrzymaliśmy we wcześniej wspomnianym pubie, w którym pochłonęliśmy kawę i guinnessa (jedzenie wyglądało na tyle apetycznie, że kolejnym razem guinness nie wystąpi na scenie solo).

    Piękna i wielce sympatyczna trasa, którą gorąco polecam. Choć nie zachęcam, lubię spokój na szlaku;). W ostatni weekendu zaliczyliśmy kolejny pagórek, ale o tym ‘nieco’ później.

    Pozdrowienia i życzenia udanego tygodnia,

    Asterix

blog comments powered by Disqus