Weekend trip continuation:

After we left The Dark Hedges, we went to sightseen rest of the island. The weather was awesome, the whole time. The rain stopped but a number of clouds suggestied that we would spend more time in the car than outside. We stopped next to the beach in the Ballycastle. We drank half a litre of coffee and… sun came out, shining straight on our bones! Fifteen minutes later the Spring started and we went to Larrybane or Laragh Ban.

The next point was Carrick-A-Rede that means (yes, I’ve got leaflet) ‘The Rock in the Road’.

There is  the sea route for Atlantic salmon. ‘For over 350 years, fishermen have strung a rope bridge 30m above the sea to allow them to access the best places to catch the migrating salmon’. Crossing the bridge is possible only when weather is good and calm (if we take Irish weather into cosideration that sounds little like absurd). Crossing the bridge isn’t very hard but if you have acrophobia and don’t like  height your pulse will, surely, jump. On the other side of the bridge, is very small island called: Carrick Island. This is the place when you can make poo on the gull’s head and there is paradise for ornithologist.

You can find more information following this link: National Trust

After returning to the car, we took tired Niunia for a walk around the near cliffs. Some pictures of Larrybane Bay and area, sandwiches, pee and we went further. But I’m going to write about this later.

Best regards and have a good week,

Abbess

Cd. weekendowej wycieczki:

Po opuszczeniu okolicy The Dark Hedges wyruszyliśmy oglądać resztę wyspy. Pogodę mieliśmy cały czas full-wypas. Przestało padać, ale zagęszczenie chmur wskazywało, że więcej czasu spędzimy w samochodzie niż na zewnątrz. Na szczęście jesteśmy za granico. Zatrzymaliśmy się na plaży w Ballycastle. Wypiliśmy po 0,5l białej kawy zrobionej przez polską dziewoję - i zaświeciło - prosto w nasze stare gnaty. Kwadrans później rozpoczęła się wiosna a my ruszyliśmy w kierunku Larrybane lub Laragh Ban.

Kolejny punkt to Carrick-A-Rede czyli ‘Kamień w drodze’.

Dwa zdania z przewodnika: Przebiega tędy droga morska łososia Atlantyckiego. Ponad 350lat temu rybacy założyli most linowy, który umożliwiał im najlepszy dostęp do migrujących łososi.  Przejście przez most jest możliwe tylko w czasie dobrej (absurdalnie to brzmi biorąc pod uwagę irlandzką aurę:) ) pogody = bezwietrznej (w zasadzie brzmi jeszcze bardziej absurdalnie). Przejście przez most nie jest takim wyzwaniem jak mówi ulotka reklamująca to miejsce, ale jeśli należycie do osób, które nie przepadają za wysokościami, czują się niepewnie bez stabilnego gruntu pod nogami to wasz puls niewątpliwie podskoczy. Za mostem jest bardzo mała wyspa zwana Carrick Island. Miejsce, w którym można nasrać mewie na głowę i podobno raj dla ornitologów - choć myślę, że to dotyczy większej części nabrzeża.

Pod adresem poniżej więcej informacji: National Trust

Po powrocie do samochodu zabraliśmy, zmęczoną, Niunię na spacer po pobliskich klifach. Trochę zdjęć Larrybane Bay i okolicy, kanapki, ulga dla pęcherza i pojechaliśmy dalej. Ale o tym nieco dalej i nieco później.

Pozdrowienia i dobrego tygodnia,

Arbuz